ROZCZAROWUJĄCY WYSTĘP PIASTA W CHORZOWIE

Ani punktów, ani dobrej gry, z prezentu zawodników dla trenera Ediego Andradiny z okazji 45-rocznicy urodzin też nici – tak w lapidarnym skrócie można ocenić III-ligowy mecz Ruchu Chorzów z Piastem Żmigród. To opinia pomeczowa.

            A jakie były nastroje i oczekiwania przedmeczowe? Jak najbardziej pozytywne. Z respektem do utytułowanego rywala, ale bez jakichkolwiek kompleksów wyruszyła drużyna Piasta w sobotę w daleką podróż do Chorzowa. Ponieważ kadra zespołu liczy ponad 20 zawodników – zawsze kilku piłkarzy nie ma szans trafić do meczowej 18-stki. Tym razem zabrakło miejsca dla Cezarego Kępczyńskiego, Szymona Sołtyńskiego, Oskara Trzepacza i juniora Kacpra Sosnowskiego.

 Mecz na stadionie przy ulicy Cichej 6 rozpoczął się o godzinie 17.30 przy świetle dziennym, a kończył w blasku jupiterów. Warunki do gry piłkarze mieli optymalne: płyta boiska „palce lizać”, pogoda również dopisała. Od pierwszych minut przewagę optyczną osiągnęli gospodarze. Oni też pierwsi, a było to w 14. minucie oddali celny strzał na naszą bramkę, ale Mateusz Filipowiak wykazał się czujnością. Dwie minuty później akcję składającą się z kilku podań przeprowadzili zawodnicy Piasta. Zapoczątkował i kończył ją Krystian Miś. Po uderzeniu lewą nogą pika trafiła w boczną siatkę. W kolejnych minutach do sytuacji strzeleckich dochodzili gracze obu drużyn, z tym że miejscowi robili to częściej, jednak w 31. minucie  – ku zaskoczeniu kibiców gospodarzy – Piast za sprawą Grzegorza Mazurka objął prowadzenie. Świetną asystą (kilkudziesięciometrowym podaniem) popisał się nasz kapitan, Filip Kendzia. Ruch nie załamał. Konsekwentnie dążył do wyrównania. I cel osiągnął. Rzut różny egzekwował Tomasz Podgórski, a Mateusz Bartolewski mimo krycia przez naszych defensorów, precyzyjnym strzałem głową zaskoczył Filipowiaka. Szybko mogliśmy wyrównać. Ponownie w głównej roli wystąpił Mazurek. To on był pierwszoplanową postacią w akcjach zaczepnych naszej drużyny. Wydawało się pierwsza odsłona zakończy się remisem. Niestety. W 43. minucie gospodarze przeprowadzili akcję, której nie powstydziliby się piłkarze znacznie wyższego formatu. Zaczęli na własnej połowie niemrawymi podaniami, a skończyli precyzyjnym dośrodkowaniem i efektowną główką Mariusza Idzika. Drugie 45 minut rozpoczęliśmy dobrze. W 55. minucie mogliśmy wyrównać. Strzał głową Kendzi golkiper Ruchu Kamil Lech w wiadomy tylko dla siebie sposób obronił. Ostatni raz poważnie zagroziliśmy chorzowianom w 65. minucie. Jeszcze raz dał o sobie znać Kendzia. Tym razem po jego atomowym uderzeniu z około 30 metrów piłka w niewielkiej odległości minęła bramkę. Co na to Ruch? Czy bronił jednobramkowej przewagi? Nie. Dążył do strzelenia trzeciej i kolejnych bramek. W 58. minucie ratuje nas poprzeczka. Chwilę później efektowną obroną popisuje się Filipowiak. Kilka minut później szczęście opuszcza nas. Nie potrafimy bezpiecznie przenieść piłkę na połowę gospodarzy. Tracimy ją. Gracze Ruchu wymieniają miedzy sobą cztery szybkie podania. W polu karnym Piasta piłka trafia do Idzika, który błyskawicznie decyduje się na strzał, strzał nie do obrony. Ten sam zawodnik w 77. minucie mógł ustrzelić hat tricka, ale piłka poszybowała nad poprzeczką. W 85. minucie gospodarze zadają decydujący cios. Efektowną „podcinką” popisuje się Jakub Nowak. Tej bramki  mogliśmy uniknąć. Nieszczęście zaczęło się od prostej straty futbolówki na własnej połowie. Szkoda.

Trudno ocenić mecz w dwóch, trzech zdaniach. Piast na pewno zagrał poniżej swoich możliwości. W grze naszej drużyny było dużo niedokładności, prostych strat piłki i widoczny brak atutów w grze do przodu. Z drugiej strony bardzo wysoko należy ocenić grę gospodarzy. Jej zawodnicy prawdopodobnie zagrali najlepszy mecz od wielu tygodni. Jeśli podtrzymają dyspozycję ze spotkania z nami, to niebawem zameldują się w górnej  połowie tabeli.

A Piast już w środę będzie miał pierwszą okazję do rehabilitacji. W Środzie Śląskiej o godzinie 17.00 rozpocznie się mecz 1/16 finału Pucharu Polski w Strefie Wrocławskiej, a w sobotę czeka nas 8. kolejka III ligi. Do Żmigrodu przyjedzie zespół beniaminka LZS Starowice Dolne.

W niewątpliwie trudnym momencie dla naszych chłopaków nie odwracajmy się od nich, nie wywierajmy nadmiernej presji, a trenerowi i jego najbliższym współpracownikom pozwólmy spokojnie pracować. Kilka najbliższych dni diametralnie może zmienić nasze nastroje, zatem patrzmy pozytywnie w najbliższą przyszłość.