TRENER PIASTA KAMIL SOCHA: ATUTEM DRUŻYNY BYŁA I JEST MŁODOŚĆ

Skąd pochodzi trener Piasta Żmigród? Kiedy zaczął swoją karierę piłkarską? Czy trener poznał już szczegółowo wszystkich zawodników Piasta? Jak trener oceniał drużynę Piasta, gdy ją przejmował? Nad czym zawodnicy będą pracować zimą? I czy polubił szkoleniowiec miasto Żmigród? Między innymi na te pytania odpowiedział nam 46-letni Kamil Socha.

Naszą rozmowę może zaczniemy od kwestii prywatnej. Kibice Piasta Żmigród często pytają skąd nowy trener jest? Czy ma rodzinę? Może teraz zdradzi Pan kilka informacji o sobie?

Kamil Socha: Skąd pochodzę, to dość złożona odpowiedź. Urodziłem się bowiem w Tomaszowie Mazowieckim, wychowywałem natomiast w Tomaszowie, Siedlcach i Skierniewicach, w tym ostatnim mieście do dziś mam swoją „kwaterę główną”. Mieszka tam moja rodzina, czyli żona, 17-letnia córka i syn, który 21 grudnia skończy 8 lat.

To może z kwestii prywatnej przejdźmy do tej trenerskiej. Kiesy był początek tej kariery i jak przebiegała?

KS: Trenerem jestem od 20 lat, jednak pierwszą poważną pracę otrzymałem 15-lat temu w Unii Skierniewice, gdy przejąłem zespół w III lidze. Wtedy III liga była prawdziwą III ligą, wszyscy skazywali nas na spadek, jednak zajęliśmy 5 miejsce. Później było m.in. 2 miejsce w III lidze z MKS Kutno, mistrzostwo Polski z juniorami Legii, a ostatnio praca w Zagłębiu Sosnowiec. W międzyczasie cały czas podnosiłem swoje kwalifikacje, aktualnie mam za sobą wiele staży zagranicznych i polskich oraz zaliczone wszystkie szczeble edukacji trenerskiej, łącznie z trenerem I klasy, oraz UEFA PRO.

9 październik 2017 rok. Wie Pan, co to za data?

KS: Właśnie sprawdziłem, że to był Światowy Dzień Poczty i Znaczka Pocztowego (śmiech). A tak poważnie, to chodzi zapewne o to, że rozpocząłem wtedy pracę z zespołem Piasta Żmigród.

No właśnie pracuje Pan z piłkarzami Piasta Żmigród blisko 2 miesiące. Czy poznał Pan już dokładnie każdego piłkarza zarówno pod względem czysto piłkarskim, jak również mentalnym, psychologicznym?

KS: Nadal się poznajemy nawzajem, dwa miesiące, to nie jest długi czas, by poznać się z 22-osobową grupą… Każdy jest inny, każdy inaczej postrzega daną sytuację w szatni, czy na boisku, każdy inaczej się w niej odnajduje. Mam już oczywiście pierwsze spostrzeżenia, jednak przez najbliższy czas będziemy się jeszcze lepiej poznawać. Tak się złożyło, że w tym krótkim okresie udało mi się poznać część zawodników i w chwili kryzysu i w chwili euforii. To atut, bo wiem już mniej więcej jak niektórzy zachowują się w tych sytuacjach i co musimy zrobić, by to wykorzystać.

Dla każdego trenera rozpoczęcie pracy z zespołem w trakcie trwania sezonu, to bardzo trudne zadanie. Trzeba poznać drużynę, nowe otoczenie, a za kilka dni już mecz ligowy. Jak Pan sobie radzi w takiej sytuacji?

KS: Potrzebny jest konkretny plan działania, nie można w takiej sytuacji wejść do drużyny nieprzygotowanym. Zbierałem informacje na temat zespołu i zawodników od momentu, gdy otrzymałem pierwszy telefon z propozycją pracy. Obejrzałem kilka wcześniejszych spotkań Piasta tych przegranych i zwycięskich, jak choćby ze Ślęzą. Wiedziałem, na czym muszę się skupić i do tego dążyłem od pierwszych zajęć. Trochę to potrwało zanim załapało, ale patrząc na ostatnie cztery nasze mecze, opłaciło się.

Jak Pan przejmował zespół Piasta, co według Pana było atutem zespołu, a co wadą?

KS: Atutem drużyny była i jest młodość, średnia wieku to nieco ponad 23 lata. Główną wadą natomiast był brak wiary i kolektywu. Drużyna, gdy już przegrywała nie wierzyła w możliwość odwrócenia losów spotkania. Brak było prawdziwego lidera, który gdy potrzeba skrytykuje, ale też pochwali i doda wiary.

Wprowadził Pan swoje metody treningowe i wygląda na to, że zdały one egzamin, gdyż piłkarze z każdym tygodniem prezentowali się coraz lepiej?

KS: Myślę, że zajęcia się zawodnikom podobały, bo dużo w nich jest ćwiczeń z piłką. Od pierwszego treningu widziałem chęć do pracy. Na wtorkowych i środowych zajęciach, gdzie jest sporo małych gier, czy pojedynków 1v1, 2v1 czasem, aż kości trzeszczały. Był to sygnał dla mnie, że nikt tu nie chce odpuszczać i wszyscy chcą walczyć o miejsce w składzie i wyjście z kryzysu. Podstawą postępu jest zdanie sobie sprawy z własnych słabości. Tylko wtedy można rozpocząć leczenie. Kolejnym krokiem są chęci, aby wyjść ze strefy komfortu i zrozumienie, że tylko codzienna ciężka praca nad sobą przybliży nas do celu. Bez tego nie zrobimy kroku naprzód. Niestety nie dla wszystkich jest to tak oczywiste. Niektórzy piłkarze nie lubią przyjmować uwag, uważając, że wiedzą lepiej.

3 zwycięstwa, 1 remis i 2 dwa przegrane mecze, to bilans Piasta Żmigród pod wodzą trenera . Czy te 10 punktów Pana satysfakcjonuje? Czy może bilans ten mógł być korzystniejszy?

KS: Biorąc pod uwagę, w jakim kryzysie był zespół i to, że w poprzednich 11 kolejkach zdobył 10 punktów, to ten sam bilans punktowy w 6 meczach wydaje się korzystny, jednak ja jestem typem człowieka, który zawsze lubi zwyciężać. Porażki z Miedzią II i Rekordem bardzo mnie zabolały. Zwłaszcza w Legnicy, gdzie z gry nie byliśmy gorsi od gospodarzy, jednak bramkowo już tak. Z Rekordem, który notabene uważam za bardzo dobry zespół w ofensywie, byliśmy zwłaszcza w drugiej połowie zdecydowanie słabsi. Po tym meczu wygłosiłem w szatni emocjonalny, krótki, ale treściwy monolog. Od tamtej pory rozpoczął się nasz zwycięski okres. W każdym kolejnym meczu wydaliśmy przeciwnikom prawdziwe bitwy. Ostatnio oglądałem mecz Arsenalu z „moim” Manchesterem United i nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu i porównania tego spotkania z naszymi meczami. Zachowując wszystkie proporcje, graliśmy jak „Czerwone diabły” nie dość, że z takim samym zaangażowaniem i pasją, to jeszcze dokładnie takim samym systemem. Z perspektywy czasu myślę, że możemy być zadowoleni, wszak część nie dawała nam szans na choćby punkt w ostatnich meczach.

Oczywiście do dorobku meczowego dodać trzeba zwycięstwo pucharowe z Polonią Trzebnica.  Derby powiatu trzebnickiego Piast wygrał, ale przyzna Pan, że zwycięstwo nie przyszło łatwo?

KS: Po trzech wygranych niesamowitych bitwach w lidze, obawiałem się rozprężenia, dlatego cały tydzień rozmawialiśmy o tym, że musimy zakończyć sezon zwycięsko w Pucharze. Miała to być forma przeprosin dla kibiców i działaczy za kiepską pierwszą cześć sezonu. Uważam, że przez większość czasu kontrolowaliśmy spotkanie. Może nie graliśmy świetnie, ale prowadziliśmy i stwarzaliśmy kolejne sytuacje, jednak jeden błąd Darka Szczerbala spowodował, że gospodarze, którzy już wydawali się pogodzeni z losem złapali wiatr w żagle i ambitnie dążyli do utrzymania remisu. Na szczęście udało się uniknąć rozstrzygania meczu w rzutach karnych. Przy okazji naprawdę cieszę się, że Darek popełnił ten błąd i zakończył się on bramką. Ostatecznie i tak zwyciężyliśmy, a paradoksalnie Darkowi może to wyjść na dobre. Na ten mankament zwracałem Darkowi uwagę już w pierwszym meczu pod moją wodzą. Ciężko jednak wykorzenić złe nawyki, teraz zanim go powtórzy dobrze się zastanowi. Może mu to wyjść na dobre, bo potencjał ma na wyższą niż 3 liga.

Piast Żmigród przezimuje na 14 miejscu w tabeli III ligi. Czy potencjał Pana drużyny jest na tyle dobry, aby wiosną wspiąć się w tej klasyfikacji dużo wyżej?

KS: Jest to młoda drużyna, wiec ma szanse się ciągle rozwijać. Przydałoby się jednak nieco ją wzmocnić by poprawić konkurencję na niektórych pozycjach. Na pewno musimy poszukać młodzieżowców, bo na dziś nie mamy ich zbyt dużo. Obserwuje rozwój młodego Krzysia Wiktorowicza i dostanie On swoje szanse w okresie przygotowawczym.

Czy zdradzi Pan kibicom, nad czym będzie Pan pracował razem z piłkarzami w zimowym okresie przygotowawczym? Co najbardziej chce Pan poprawić w poczynaniach zespołu?

KS: Czeka nas sporo pracy nad zgraniem poszczególnych formacji i nad taktyką w nowych systemach. Chciałbym byśmy nie przetrzymywali indywidualnie piłki, a więcej grali podaniami do przodu. Ma nas cechować determinacja, szczelna defensywa i szybka gra do przodu.

Ostatnio poznaliśmy zimowych sparingpartnerów Piasta. Czy 9 meczów kontrolnych, to nie za duża dawka rywalizacji?

KS: Mamy na dziś 22 osobową kadrę zawodniczą, do tego dojdą zawodnicy testowani, którzy będą się chcieli pokazać, więc większość spotkań zawodnicy będą grać maksymalnie po 45 minut. W początkowych meczach będziemy sprawdzać nowych zawodników, nie obawiam się więc o przesyt. Zresztą wolę, gdy zawodnicy zamiast biegać wokół boiska bez piłki, biegają po boisku z piłką.

Na swoim profilu w jednym z mediów społecznościowych prezentuje Pan zdjęcia Żmigrodu. Czy to znaczy, że polubił Pan to miasto?

KS: Bardzo! Lubię serdeczność i gościnę mieszkańców, oraz wspaniały park z ruinami zamku. Ostatnio często biegałem tam rano, by w spokoju i w pięknym otoczeniu oczyścić umysł. Uwielbiam takie klimaty historii, biegając, czy spacerując po parku i patrząc na ruiny zastanawiam się jak wyglądały w czasach świetności ponad 700 lat temu.

Wielkimi krokami zbliżamy się do Świąt Bożego Narodzenia. Jak Pan spędza ten świąteczny czas?

KS: Tradycyjnie Święta to czas dla rodziny, która się za mną stęskniła, a ja za nią. Jeszcze 16 grudnia czeka nas Klubowa Wigilia w Żmigrodzie, a później już ciepło ogniska domowego. Niestety nie ucieknę od pracy. Jeszcze w grudniu czeka mnie jej sporo, musze opracować szczegółowy plan okresu przygotowawczego, rozpisać każdemu zawodnikowi indywidualny plan treningowy, a od 2 stycznia wchodzę już pełną parą w czekający nas ciężki etap treningu bez meczu mistrzowskiego. Przy okazji życzę wszystkim czytelnikom i kibicom piłkarskim, nie tylko Piasta, ciepłych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku, w którym mam nadzieję dostarczymy wielu emocji na boisku.

Dziękuje za rozmowę

KS: Dziękuję również.

Rozmawiał: Grzegorz Paryna